Kobieta w czerni nie jedną ma twarz, tysiące imion.
Mówiąc o estetyce gotyckiej- chyba każda z nas nią czasami jest. Ostatnio mam niezwykłą
słabość do długich spódnic, prostej, czarnej góry i
koniecznie- nowy nabytek w postaci pasiatego (nie, nie czarnego;) underbusta.
Zdjęć nie pokarzę, bo moją mamę dopadło paskudne choróbsko, więc nie ma mi kto aparatu pożyczyć.
Opowiem o
innej Kobiecie w Czerni- ‘bohaterce’
filmu i książki
pod tym samym tytułem. Sprofanowałam
seans filmowy oglądając na netbooku, ale za to z michą popcornu, który grzązł w gardle i moją połowicą, której mogłam
się czepiać jak było
trzeba. Bo były momenty, w których ciarki mi po
plecach przechodziły. Ale nie zdradzę kiedy;)Przeczytałam
sporo negatywnych opinii na temat zakończenia, więc im bliżej końca, tym bardziej sceptycznie byłam
nastawiona. I rozczarowałam się głęboko- ten film nie mógł
się inaczej zakończyć! Jedno z lepszych zakończeń
filmowych jakie widziałam! Czy wspominałam już, że chętnie przygarnęłabym strój tej Pani?
A na koniec
uraczę Was utworem, który
dawno podbił moje serce-
Theatred des Vampires- Lady In Black. Inna, a może ta samy Dama w Czerni?